Pomiar mocy 4 i pół miesiąca poźniej… I nie tylko

Dokładnie 4 i pół miesiąca temu kupiłem pomiar mocy i wykonałem swój pierwszy test FTP w tym roku. Nie było to moje pierwsze zderzenie z miernikiem mocy – miałem  z nim do czynienia kilka lat temu  i już wtedy byłem przekonany, że jest to urządzenie, które diametralnie zmienia podejście do treningów. Po dłuższej przerwie od trenowania postanowiłem znowu do niego wrócić, tym razem w trochę innym sposób i „na poważnie”. Co takiego się zmieniło? Poza zakupem Power2maxa, tym razem do treningu wprowadziłem coś jeszcze – rozpocząłem współpracę z trenerem. Po raz pierwszy nie układałem treningów samodzielnie, a zdałem się na wiedzę kogoś, kto ma jej więcej. Czy z perspektywy 4 i pół miesiąca uważam, że było warto?

„A komu to potrzebne?” – czyli dlaczego zdecydowałem się na trenera

Powód tej decyzji był prozaiczny – wraz z rozwojem kariery zawodowej zacząłem posiadać coraz mniej wolnego czasu na samodzielne planowanie treningów. Dodatkowo, po osiągnięciu pewnego poziomu i doświadczenia w samodzielnych treningach, moja wiedza przestała być wystarczająca na tyle, żeby dalej równomiernie rozwijać się na wszystkich płaszczyznach. Przyszła też kwestia czysto ekonomiczna – zaoszczędzony czas, który zyskałem rozpoczynając współpracę z trenerem poświęciłam na pogłębianie swojej wiedzy z zakresu programowania, co zaowocowało w nowe projekty. Obecne czasy na rynku pracy wymuszają bycie specjalistą w danej dziedzinie – lepiej mieć wąską specjalizacje, ale na bardzo wysokim poziomie, niż potrafić sporo, ale nic konkretnego. Współpraca z trenerem daje obustronne korzyści – ja mogę się skupić na programowaniu, a osoba, która mnie trenuje zdobywa cenne doświadczenie, które w przyszłości zaprocentuje bardzo dobrze zarówno dla innych podopiecznych, jak i dla mnie samego.

Cannondale CAAD 8

„Trenowanie jest bez sensu – wolę mieć przyjemność z jazdy, a nie jakiś rygor!”

Mimo zwiększającej się popularności kolarstwa i, co za tym idzie, uczestników wyścigów kolarskich, nadal spotykam wiele osób, które są uprzedzone do trenowania mimo, iż nigdy tego nie próbowały. Większość z nich panicznie boi się utraty cudownego poczucia wolności i przyjemności z jazdy. Prawda jest zgoła odmienna – trenowanie nijak wpłynęło na moją przyjemność z jazdy, a co więcej –  teraz jeździ mi się o wiele lepiej, niż 5 miesięcy temu. Oprócz zwiększonej prędkości, z jaką pokonuję trasę, zwiększył się zakres akceptowalnego obciążenia. Dzisiaj, jeżdżąc pod wiatr, nie muszę się zaginać na progu, żeby jechać marne 10km/h, na które nie mam przełożeń. Podobnie z górkami i pagórkami – miasto wypłaszcza się z każdym dodatkowym wattem, który mamy pod nogą. To, co kiedyś potrafiło przytkać mnie na chwilę, dzisiaj problemu bez zostaje w tyle.

Zakręt śmierci

Nie mam żadnego „rygoru”, a kto ma, ten powinien chyba zastanowić się nad zmianą trenera. Dzięki wprowadzeniu zwinnego podejścia do treningu, razem z trenerem co iterację (cykl, ok 1 -4 tygodnie) czerpiemy  nowe cenne informacje o tym, co możemy poprawić, żeby nasza współpraca była bardziej efektywna dla obu stron. Przed każdym kolejnym tygodniem podaję trenerowi swoją dyspozycyjność – dni w które chcę trenować, ilość czasu jaką chcę poświęcić na dany dzień, zawody/imprezy w których chcę wziąć udział. Wiadomo, nie wszystko da się w życiu zaplanować idealnie, dlatego mam możliwość szybkiej zmiany planu, zamiany treningu z piątku na np. czwartek z powodu jakiejś imprezy na mieście. Nie wszystko muszę konsultować z trenerem, po kilku iteracjach wprowadziliśmy system, dzięki któremu wiem, które treningi są kluczowe, a które mogę pominąć, gdy nie mam wystarczającej ilości czasu.

Czechy

Cyferki, czyli to,co kolarze lubią najbardziej

Być może nasuwa się Wam na myśl pytanie, co mi dało to całe trenowanie, oprócz „straconej” kasy na miernik mocy, garmina, trenera czy czasu.  Być może nadal wątpicie w sens tej inwestycji. Mi możecie nie wierzyć, ale testy FTP nie kłamią i są dość miarodajnym wskaźnikiem wytrenowania.

Wykres FTP

Jeden wykres obrazuje więcej niż tysiąc słów – oto około 4 miesiące trenowania na jednym wykresie. Ale co to dokładnie jest? Jakieś losowe wartości, które nic nikomu do końca nie mówią? Poniżej są strefy które mogą dać obraz na szerszą skalę:

Strefy mocy Strefy mocy

Podstawową różnicę widać w zakresie stref – kiedyś w tlenie mogłem jechać do 196 W, co przeważnie odpowiadało prędkości 30-32km/h. Aby jechać szybciej musiałem już się trochę zaginać i wejść na strefę wyścigową (Tempo). Teraz w tlenie przeważnie mogę jechać z prędkością 33-35 km/h i mocą dochodzącą do 236W. Jednak gdy chcę pojechać tempem wyścigowym, to nie będzie większego problemu, żeby utrzymać 279W, co jest większą wartością niż mój pierwszy test, który trwał jedynie 20 minut, po którym nie miałem sił jechać dalej i musiałem odpocząć kilka minut. 😉 Dla mnie jednak powyższy przykład tego, co można zrobić w kilka miesięcy przy absorpcji 8-12 godzin tygodniowo poświęconych na rower jest wystarczającym argumentem dlaczego warto trenować z trenerem i pomiarem mocy.

Tor Poznań
facebook.com/lecznicarowerow

Harmonogram

O wiele łatwiej jest mi planować tydzień kiedy wiem, ile dokładnie czasu poświęcę danego dnia na rower, a wszystko jest rozpisane w TrainingPeaks. Mowa szczególnie o dniach od poniedziałku do piątku, podczas których nie mam za dużo wolnego czasu. Dzięki trenerowi nie muszę już analizować jazd, moja praca sprowadza się większości do pobrania treningu na Garmina, wykonania go, zgrania treningu i czasem napisaniu relacji o odczuciach po treningu. Nie muszę przeglądać cyferek, sprawdzać, czy jest wszystko wykonane. Jeśli jest jakaś anomalia zostaję o niej powiadomiony. Trener dba o to, żebym się nie przetrenował, a moja moc cały czas rosła, co przekłada się na poczucie bezpieczeństwa. Dzięki konsultacjom z trenerem i implementowaniu ich w jeździe z pomiarem mocy, efektywniej wykorzystuję swoje możliwości, dzięki czemu np. mniej się męczę nie przepalając się na górkach.

Garmin Edge 500

Kolarstwo romantyczne czy trenowanie?

Jeżeli sprawia Ci przyjemność jazda rowerem na obojętnie jakim poziomie, nie lubisz się ścigać i nie zależy Ci na poprawie swoich wyników, to nie ma powodu, żeby zaprzątać sobie głowę treningami. Świat nie może składać się tylko z osób, które mają spalarską krew w swoich żyłach, odrobina romantyczności nikomu nie zaszkodzi. Powyższy wpis jest jedynie przekazaniem mojej osobistej opinii z którą nie każdy musi się zgadzać. Mimo wszystko jednak zachęcam każdego do spróbowania treningów, gdyż satysfakcja płynąca z poprawy wyników i poczucia, że możemy coraz więcej, jest moim zdaniem bezcenna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *